Tak jest w szachach. I reguły są jasne, co wolno, czego nie. W zwykłym życiu (może użyję modnego ostatnio określenia „w realu”) sytuacja jest trochę bardziej skomplikowana. Mamy oczywiście prawo, które stanowi pewne ramy. Ale jak wiadomo, zdarzają się sytuacje przez Ustawodawcę nieprzewidziane. Gorzej, w samym prawie widnieje mnóstwo sprzecznych przepisów. A kolejnym problemem jest to, że istnieje wiele przykładów postępowania zgodnego z prawem, ale nieetycznego. I vice-versa.
Czy zatem absolutnie każde złamanie przepisu ruchu drogowego, o czym pisałem już kilkakrotnie (pod prąd i po przejściach), jest złe? Czy każde jest wykroczeniem? Przypominam, że wykroczeniem nie jest popełnienie czynu zabronionego. Aby doszło do wykroczenia, czyn musi być zawiniony, zabroniony, zagrożony karą oraz szkodliwy społecznie w stopniu większym, niż znikomy. I tu prawo jest rozsądne. I pozostawia spore pole manewru – od tego, co uznamy za szkodliwe społecznie, zależy kwalifikacja czynu. I tu oczywiście opinie różnych osób mogą się różnić. Dla jednego powolny przejazd pustym przejściem dla pieszych to czarne. Samo zło. Przez takich „przejeżdżaczy” tysiące niewinnych traci życie na drogach. Dla innych – może nie białe, na pewno nie idealne i wymarzone, ale jakoś tam akceptowalne. Bo mało szkodliwe społecznie.
Już pisałem, jak to rozwiązać. Poprawna, wygodna, bezpieczna i pozwalająca się szybko poruszać infrastruktura rowerowa, do tego zachęcająca do jazdy zgodnej z przepisami. Ludzie są tylko ludźmi, a nie komputerami Deep Blue wykonującymi jedynie dozwolone ruchy szachowe. Jak się zbuduje ciąg pieszo-rowerowy, i przerwie go przejściem dla pieszych, to wiadomo, że rowerzyści będą nim jeździć.
A na koniec przykład dla tych, którzy zarzucą mi, że specjalnie traktuję tylko rowerzystów. Taki miły gest dla kierowców.
Jadę sobie ostatnio często ulicą Starowiślną. Jest tam torowisko, a obok zwykły pas ruchu – szerokości takiej, że nijak się nie zmieści rower i auto. A pas ruchu od torowiska oddzielony jest linią ciągłą. I każdy wyprzedzający mnie kierowca przejeżdża tę linię – łamie przepis. Czarne – ano niekoniecznie. Otóż wolę być wyprzedzony nielegalnie, ale bezpiecznie, niż… No właśnie. Legalnie wyprzedzić roweru tam się nie da. A w wielu wypadkach miałoby to sens – tam auto jedzie szybciej niż rower, do kolejnych świateł jest kawałek, po co ma się wlec. A sytuacja, w której ktoś jedzie tuż za mną, bo nie może szybciej, jest też bardzo niekomfortowa.
Tak więc kierowcy – wyprzedzajcie mnie na Starowiślnej. W dużej odległości. Jestem Wam wdzięczny, że przejeżdżacie linię ciągłą, dzięki temu czuję się bezpiecznie. Co więcej – Wasz czyn jest korzystny społecznie (o ile nie zajeżdżacie drogi tramwajowi, nie robicie tego przed przejściem dla pieszych et cetera). Ułatwia nam wspólne korzystanie z dróg – Wy nie musicie się wlec, ja się czuję bezpiecznie.
Aczkolwiek byłoby lepiej, gdyby osoby odpowiedzialne za drogi w Krakowie zaczęły wreszcie naprawdę działać tak, aby ułatwiać wspólne korzystanie z dróg, a nie utrudniać.
A tym, którzy zachowanie na drodze oceniają wyłącznie na gruncie przepisów, odpowiem jak w tytule – grajcie w szachy. Tu białe, tam czarne, a pola wszystkie kwadratowe.
(stwierdzenie „Grajcie w szachy. Tu białe, tam czarne, a pola wszystkie kwadratowe.” jest cytatem – lekko zmodyfikowanym – z Narrenturmu A. Sapkowskiego).